- Photo: Myriam Laplante
- Dziekan Gordian
Piec, Dziekan Zygmunt
Piotrowski, Jego Excelencja Rektor
Jan Swidzinski,
Prorektor Stanislaw
Piotr Gajda,
- Dziekan Przemyslaw
Kwiek
-
|
-
-
2005
- Piotrkow
Trybunalski
Poland
-
09 - 15 may
2005
-
|
-
Les lieux ; places
; miejsca :
EUROPA /
Rynek
-
|
-
photo: Marcin Kielkiewicz
- Doktor Honoris Causa Akademii Sztuk Innych Zbigniew
Warpechowski, Rektor Jan
Swidzinski, Prorektor Ryszard
Piegza.
-
Interakcje 2005
odbywaly sie po raz 7 z rzedu. Impreza stworzyla wiec wlasna tradycje, a
organizatorzy wlasna praktyke.
W tym roku po raz
pierwszy pojawil sie program kuratorski (autorski), czyli zestaw performance
przygotowany przez wybrana osobe. Przygotowal go Alastair MacLennan. W przyszlym
roku swój program ma przygotowac Richard Martel z Centrum Sztuki Le Lieu z
Quebec w Kanadzie.
To bardzo dobry
pomysl, gdyz nie pozwala na skostnienie festiwalu, na pojawienie sie zabójczej
rutyny. Festiwal ma rozbudowana i skomplikowana strukture. Oprócz organizatorów
bezposrednich z Piotrkowa (Piotr Gajda i Gordian Piec, którzy sformowali grupe
Restauracja Europa), Interakcje maja Prezydenta (Jan Swidzinski), a do grona
stalych organizatorów nalezy Przemyslaw Kwiek i Ryszard Piegza mieszkajacy w
Paryzu. Za tymi nazwiskami stoja trzy organizacje - Stowarzyszenie Dzialan
Artystycznych Galeria Off z siedziba w Piotrkowie, Stowarzyszenie Artystów Sztuk
Innych z Warszawy oraz Wizya Art Association z Paryza. I to te osoby uzgadnialy
miedzy soba program festiwali. Programy kuratorskie porzadkuja proces decyzyjny,
a takze, co najwazniejsze, wprowadzaja element refleksji nad sztuka performance.
Festiwal jako prezentacja artystów tworzacych taka sztuke na swiecie to formula
po latach juz niewystarczajaca. Zgromadzona wiedza domaga sie poglebienia.
Program przygotowany i przemyslany przez kuratora pozwala zaprezentowac pewne
spójne zdanie na temat tej sztuki. Opinia kogos tak doswiadczonego jak Alastair
MacLennan na pewno jest istotna. Wtedy festiwal to cos wiecej niz tylko zestaw
nazwisk. Takie spojrzenie pozwala dostrzec w wielosci form sztuki performance
cos wiecej niz tylko indywidualne decyzje artystyczne, ale tez nurty i
tendencje, zaleznosci regionalne, wplyw róznych kultur, kontekstów
cywilizacyjnych, historycznych doswiadczen, dowodzac tym samym, ze sa mozliwe
badania porównawcze na terenie tej sztuki. Niestety, w tym roku autorski program
Alastaira MacLennana rozmyl sie w programie calosci festiwalu. Taki program
kuratorski musi byc wyrózniony jako jeden blok programowy. Oprócz niego powinny
byc wyróznione programy przygotowane przez innych organizatorów, oraz
kuratorowany program offowy umozliwiajacy zaistnienie artystom mlodym i innym
pragnacym sie pokazac przy tej okazji, tak by festiwal zachowal walor
otwartosci.
Zapewne takze
wartosc merytoryczna Interakcji podniosloby stworzenie w Piotrkowie osrodka
badan i dokumentacji nad sztuka performance organizujacego sympozja, wydajacym
teksty (dzialajac pod patronatem jakiegos osrodka naukowego). Taka placówka
moglaby takze prowadzic stala ekspozycje sztuki performance, a takze wydawac (i
sprzedawac) dokumentacje w róznej formie od pocztówek i plakatów po
autoryzowane, limitowane serie fotografii czy wydruków (czasami dokumentacja
ulamków sekund performance to po prostu piekny kadr). Byloby to unikalne
przedsiewziecie w kulturze polskiej.
Tym bardziej, ze
wladze Piotrkowa sa niezwykle przychylne artystom i, co tez jest unikalne,
rozumieja, ze promowac miasto mozna przez sztuke wspólczesna! Slusznie tez, ze
jest to sztuka performance, bo miedzynarodowy festiwal malarstwa w Piotrkowie
nikogo na swiecie by nie zainteresowal. Moze niedlugo przy autostradzie pojawi
sie tablica "Piotrków - miasto Interakcji".
Pierwszym,
prorozwojowym krokiem bylo powolanie w tym roku Piotrkowie Akademii Sztuk
Innych. Mozna takie gesty potraktowac jako artystyczny zart. Ale jest to zart na
powaznie. To typ strategii surrealistycznej odwzorowywania w sztuce awangardowej
instytucji ze sfery akademickiej. Tego typu mimikra prowadzila z jednej strony
do krytyki tych instytucji lekcewazacych awangarde, z drugiej do przejmowania,
przechwytywania czesci powagi i szacownej tradycji tych instytucji po to, aby
pokazac wage i powage wlasnych poczynan artystycznych. Mozna powiedziec, ze jest
to przejmowanie marki po to, by wypelnic ja wlasnym produktem, wlasna trescia.
Obserwowalem reakcje uczestników na ceremonie powolania Akademii z cala wlasciwa
jej etykieta, teatralizacja i przyznawaniem doktoratów honorowych - czesci
obrzedowosci uniwersyteckiej - nie wszyscy jednak rozumieli prowadzona tu gre
zartu i powagi. Rozumial ja na pewno jeden z jej inspiratorów - Ryszard Piegza,
który gleboko wgryzl sie w ów postsurrealistyczny styl dzialania pracujac w
Paryzu z grupa "Latajacy Dywan", która wlasnie specjalizowala sie w takim
sposobie uprawiania sztuki wewnatrz zastanej rzeczywistosci (w trakcie pokazu
Piegzy moglismy zobaczyc dokumentacje jak grupa rozklada dywan i wykonuje
szybkie dzialanie na ulicach, np. w czasie zatrzymania ruchu na swiatlach,
równiez w czasie wczesniejszych edycji Interakcji publicznosc piotrkowska mogla
zapoznac sie z ich dzialaniami ulicznymi).
Pierwszym dzialaniem
praktycznym Akademii maja byc warsztaty prowadzone przez Janusza Baldyge i
Przemyslawa Kwieka. Obaj robia to wysmienicie. Od samych warsztatów nikt
performerem nie zostanie. Niemniej, udzial w nich poglebia swiadomosc tej formy
sztuki. A publicznosc w Piotrkowie jest niezwykla. Po pierwsze, co roku
uczestniczy tlumnie w festiwalu. Fenomenem Interakcji sa tez liczni
wolontariusze, którzy chetnie pomagaja artystom. Po reakcjach na poszczególne
wystapienia widac w jak zróznicowany emocjonalnie sposób publicznosc odbiera
poszczególnych artystów. Natychmiast zorientowala sie, ze Truszkowski nie robi
performance tylko robi z niej wala i zaczela wychodzic a nawet pojawil sie
pomysl by dokopac hochsztaplerowi, który na szczescie szybko zniknal z
miasta.
Interakcje w
Piotrkowie obalaja mit, ze na prowincji nic nie da sie zrobic, ze nie ma kto i
nie ma dla kogo. Owszem, da - wystarczy, ze na miejscu znajda sie zapaleni
organizatorzy, którzy uwierza w artystów, przychylnie nastawione wladze, które
uwierza w ludzi, w sile sztuki i dadza jej szanse, wespra autorytetem. I mozna
pracujac wytrwale kilka lat zrobic powazny miedzynarodowy
osrodek.
Inny obalony mit to
ten, ze nie ma dla kogo robic - jest otwarta, przekonana publicznosc która ufa,
ze kontakt ze sztuka wspólczesna przynosi poznanie czegos wartosciowego. Na
takiej inicjalnej wierze w sztuke, i to trudna, nie-oczywista, taka jak
performance, mozna cos zbudowac! Piotrków juz dodal istotna wartosc do sztuki
polskiej. A ostatnie ruchy organizacyjne (kuratorskie programy, Akademia)
swiadcza o tym, ze festiwal bedzie sie rozwijal i bedzie interesujacy.
Wlasciciel restauracji Europa, gdzie odbywaja sie Interakcje, obecnie w stanie
pól zrujnowanym, obiecal, ze po wyremontowaniu lokal nadal bedzie miejscem dla
performance. Moze to tylko deklaracja, ale swiadczy o przychylnym nastawieniu do
artystów jakie panuje w tym miescie.
W ciagu 6 dni
Interakcji wystapilo 40 artystów. Jak opisac ten material, skoro nie zostal on w
zaden sposób poddany systematyzacji przez samych
organizatorów?
Dla mnie kluczem
interpretacyjnym stal sie tekst jakiego w swoim dzialaniu uzyl
Valentin
Torrens. Forma jego
performance byla zbudowana na projekcji kolejnych zdan - pytan, które artysta
"ogrywal" swoja obecnoscia stajac przed ekanem z artkuszem papieru, który
spelnial role ruchomego ekranu w ekranie. Stawial pytanie poprzez swoja obecnosc
w tekscie, pokazujac swoja z nim tozsamosc. Koncowe zdanie - pytanie brzmialo:
WHY LIFE IS NOTHING ELSE THEN CULTURE'S SHADOW? Na tle tego pytania arkusz -
ekran trzymany w dloniach przez artyste zostal spalony. "Zycie jako cien
kultury", to brzmi zastanawiajaco. Tworzymy kulture, która jest swiatem
idealnym, postulatem wobec zycia, które wciaz do tego idealu nie dorasta. Moze
wiec - nalezy podjac decyzje zycia w kulturze, na rzecz porzucenia zycia tzw.
"realnego", na tyle na ile to mozliwe. A na ile jest to mozliwe - to decyzja
indywidualna uzalezniona od predyspozycji psychicznych kazdego z nas. Nie kazdy
wytrzyma bycie w kulturze w konfrontacji z zyciem. Ale tu pada obietnica - w
kulturze jest lepiej, pelniej, moze ciekawiej - zycie to tylko cien zycia w
kulturze. W praktyce codziennosci jestesmy stale napominani by nie odrywac sie
od zycia, nie postepowac niezyciowo, niepraktycznie. Ktos taki jest brany za
glupka, nieudacznika! Presja spoleczna jest nastawiona na promowanie postawy
trzymania sie blisko zycia, blisko ziemi. A kultura? To zbedny dodatek, czasami
balast. Czyzby? Artysta, sztuka, mówia cos przeciwnego. Ile osób po 7 latach
Interakcji zrozumialo, ze warto zaryzykowac bycie w kulturze i postawienie jej
ponad zyciem z jego upierdliwymi problemami? To stwierdzenie stawia nas na progu
rewolucji - rewolty indywidualnego myslenia i w konsekwencji rewolty spolecznej.
Przez te 6 dni w Piotrkowie przezwyciezylismy owa niemoc zycia wobec zycia w
kulturze. Przez te 6 dni kultura triumfowala nad zyciem.
Interesujaca para ze
Szwajcarii, Monika Gunter i Ruedi Shill, maja inna propozycje - "Lieber
nichts sagen" - "lepiej nic nie mówic" - paskami papieru z takim zdaniem ona
zaklejala sobie powoli twarz, szepczac przy tym do trzymanego w dloniach malego
wypchanego krkodyla. On w tym czasie pracowicie porównywal swoja dlon z ukladem
palców sztucznej dloni. Plik ksiazek, jaki pojawil sie na samym wstepie ich
performance, byl zbiorem literatury wschodniej i ze wschodem zwiazanej, a wiec
nawiazujacej do kultury ceniacej milczenie, minimalizm zachowan i slów. Na
zakonczenie ich dzialania na podlodze pojawil sie napis "every second is a
perfect second".
Forme prezentacji i
przekazu ciszy i medytacji zaprezentowal Zygmunt
Piotrowski.
Boris
Nieslony,
takze operujac minimalnymi srodkami, stworzyl typowo fluksusowa forme
koncertu-performance. Kazda "zwrotka" jego "piesni-poezji" byla "zapisana" na
czystej, pustej, kartce papieru, bedacej forma partytury wizualnej
przytwierdzanej do sciany, z która na wstepie odbyl empatyczny kontakt
(przytulajac sie do niej i gladzac dlonmi).
Forme
minimalistyczna pokazal Zbigniew Warpechowski, który niespodziewanie pojawil
sie tym razem w Piotrkowie. Jego minimalizm srodków mial byc jednak krzykiem
przekazu. Warpechowski, jak zapowiedzial, postanowil udowodnic, ze zrobi
performance z ziarnka piasku. Istotnie, w grze bylo ziarnko piasku wydobyte z
rozpadliny podlogi, które chwile obracal w palcach, wczuwajac sie w nie
opuszkami. Nastepnie wlozyl to ziarnko do swojego ucha i podchodzil do wybranych
osób na sali szepczac im cos do ucha (nie bylo jednak wersji z ziarnkiem piasku
w oku....). Rozwinal takze przez sale nitke, dzielac arbitralnie ludzi na
dobrych i zlych (a w srodku on). Tego typu minimalna forma stara sie tchnac w
strone widza jakas energie i przez nia sie z nim
skomunikowac.
Inaczej minimalny
byl Jan
Swidzinski,
który pokazal gestykulacje nic nie znaczaca (i to byl minimalizm tego dzialania
- pokazac niewazne, gdy wszyscy staraja sie pokazac znaczace). Chcial zwrócic
uwage na owe "puste przebiegi" w naszym zyciu, komunikacji.
Hank Bull i Sarah
Turner wzniesli kolumne
laczaca podloge i sufit (Niebo i Ziemie), która po wyjeciu jednego elementu
rozsypala sie. Towarzyszaca sentencja glosila: "Zachowuj sie tak by centrum nie
mialo sensu". To bardzo pouczajacy manifest antyesencjalizmu,
antyfundamentalizmu, antyuniwersalizmu - zlikwidowac (w sobie) dazenie do
wszelkiej istotowosci, centralizmu, gdyz inaczej jest sie zagrozonym przez ich
(nieunikniony) rozpad, co powoduje katastrofe swiata (twojego swiata). W
konsekwencji popadamy w chaos. Lekarstwem jest unikanie oparcia na jednej wierze
w jeden srodek i cel.
Interpretacja
takiego dzialania moze byc polityczna. Ale byly performance których forma byla
nastawiona na bezposredniosc przekazu politycznego. Myriam
Laplante
posluzyla sie forma skrótu, oparla przekaz na jednym gescie. Najpierw byla
aranzacja: dywanik, na dywaniku domek z klocków, z domku artystka wyjmuje 3
króliczki-zabawki, które zaczynaja mechanicznie hasac po dywanie. I tu nastepuje
zasadniczy zwrot akcji: zapowiadalo sie na kobiece opowiadanko o domowym zyciu,
gdy artystka bierze wielki mlot w wali nim po kolei króliczki rozbijajac je w
drobiazgi. Szok. Nastepnie pozostalosci zostaja zamiecione pod dywan. To
ilustracja idiomu, który okazuje sie funkcjonowac takze w innych jezykach
(artystka jest Wloszka), a tu adresowanego do polityków, którzy korupcje i
nieudolnosc wlasnie tak zamiataja pod dywan - narodowo (lokalnie) i
miedzynarodowo.
Arti
Grabowski
stworzyl performance bardziej rozbudowany, skladajacy sie z sekwencji wielu
gestów (czesto juz sprawdzonych w innych konfiguracjach w innych dzialaniach).
Tu zostaly one zebrane w spójna narracje. Na poczatku pokazuje sie nam sam
artysta, osoba, "ktos" ubrany w nieskazitelna biel. Na glowe (jakby zamiast
glowy) nalozony ma balon, który nadyma sie oddechem. Ale tak dlugo wytrzymac nie
mozna. Balon musi zostac rozerwany. Ukazuje sie TWARZ - osoba staje sie
indywidualnoscia. Zaczyna akcje od zebrania odrobiny brudu, po czym wspina sie
na drabine, by tym brudem narysowac jakby cienie, odciski pozostawione na
scianie przez krzyz i godlo, zazwyczaj wieszane obok siebie. Nastepnie do rak
bierze biale butelki, przytyka do rysunków - okazuje sie, ze jest w nich krew.
Krew scieka strugami po scianie, a artysta wkresla pozioma linie miedzy
rysunkami, a krew caly czas scieka po scianie. Gest wykonania rysunku i uzycia
butelek z krwia jest wykonywany w taki sposób, ze artysta stojac na drabinie
rozklada rece pracujac jednoczesnie oboma dlonmi, tworzac postac rozpieta jak na
krzyzu. Nastepnie siega po kolejny rekwizyt - chleb. Zaklada go na nadgarstki,
na palce, i tak wyposazony boksuje sie ze sciana - po której scieka krew. Po
chwili walki przechodzi do spokojnej, domowej czynnosci malowania sciany
poslugujac sie walkiem zostawiajacym wzorzysty desen, przy czym zamiast farba
maluje krwia. Gdy sciane pokrywa juz wesoly rzucik z krwi, rozbija butelki. Na
podlodze jest teraz juz sporo wszelkiego smiecia. Artysta po raz kolejny zbiera
smieci, tym razem napelniajac nimi bochen chleba, który kroi na kromki. I
zostawia nas z tak przygotowanym poczestunkiem - prawdziwie
mszalno-patriotycznym menu!
Grabowski operowal
niezwykle mocnym wizualnie obrazem. Peter Butcher równiez stworzyl niezwykle
sugestywny obraz. Jego performance mial forme "zywej rzezby". Artysta siedzial
ukryty w niszy pod schodami, na uboczu miejsc festiwalowych zdarzen. Wchodzacy
do malego, niskiego i ciemnego pomieszczenia natykali sie na postac spowita w
biala szate, siedzaca w morzu czerwieni, z kneblem w ustach. Obrazowi
zakneblowanej w morzu krwi postaci towarzyszyl glos opowiadajacy tajemnicza a
straszna historie.
Forme performance -
obraz stworzyl tez Jurgen Fritz, zmieniajac siebie w drzewo na
skwerze w miescie (z zywym ptakiem), "rosnace" w miejscu, gdzie na drzewa
miejsca nie ma (takze na ptaki którego trzeba bylo brutalnie przywiazac).
Wizualnie mocna, ale ruchoma rzezbe -zdarzenie stworzyl Kevin
Henderson,
poruszajac sie "dziwnym krokiem" po ulicach miasta, co budowalo konteksty dla
tworzonej przez niego formy obrazowej. Kontekst ulicy wykorzystal
Richard
Layzell, wystepujac w
nienagannym garniturze jako odnowiciel miasta (zamiatajacy, malujacy). Film -
dokumentacja jego dzialania zostal nastepnie pokazany w czesci performance
rozgrywajacej sie pózniej w sali. Podobnie forma dokumentacji wczesniej
zarejestrowanego dzialania w miescie posluzyl sie Juri Suruvka, ilustrujac nia
pózniejsza akcje w sali (zobacz zdjecia). Layzell, podobnie jak
Jed
Speare czy
Elwira
Santamaria
buduja performance jako pewna narracje, rozwijana przed
publicznoscia.
Polityczny byl tez
Alastair
MacLennan,
który operowal stworzona przez siebie forma instalacji/performance, czyli laczyl
swoje dzialanie z aranzacja przestrzeni. Jego forma jest równiez pokrewna "zywej
rzezbie". Uzyl w tym dzialaniu tradycyjnego dla siebie repertuaru srodków
ikonicznych (obrazy medialne, cos spalonego, surowe mieso) i sposobów zachowania
(statyczna obecnosc). Interesujaca "poetycka" forma bylo rozrzucenie na podlodze
tekstu, pisanego jednak bez spacji, obrazujac ciaglosc, niezmiennosc w czasie i
stala obecnosc pewnych traumatycznych zdarzen.
Innego typu
dzialanie polityczne zaprezentowal Janusz Baldyga. Nie operowal w nim, inaczej niz
MacLennan, bezposrednimi odniesieniami obrazowymi. Budowa przekazu tresci
odbywala sie na poziomie operacji na symbolach ogólnych. Wiszace na scianie
biale plótno zostalo umownie (slowna deklaracja) podzielone na dwie strefy:
czerwona i biala. Nastepnie, operujac drugim rekwizytem jakim bylo czerwone
wino, artysta przywarl blisko do plótna, wykonujac ramieniem kolisty gest, tak,
ze rozlewal na plótno wino z trzymanej w rece szklanki. Teraz faktycznie jedna
polowa byla czerwona, druga biala. Ta biala zostala odcieta i przymocowana do
podlogi. Lezac na podlodze, na plótnie, wykonywal podobny prosty gest z trzymana
w dloni szklanka wina, tak, by na tej czesci pozostal kolisty czerwony slad po
jego aktywnosci. W nastepnej czesci caly czas w grze bylo wino - okazalo sie, ze
ramie artysty jest obwiazane plastikowa przezroczysta rurka. Teraz jeden jej
koniec zanurzyl w winie i spowodowal, ze przeplynelo przez nia czerwone wino
dajac wizualny obraz krwioobiegu wydobytego na wierzch. W nastepnej sekwencji
artysta oparl sie dlonia o szklanke i spuscil do niej wino (krew), czesciowo
wylewajac je na podloge. Nastepnym jego dzialaniem, tworzacym zapewne
nieprzypadkowy zestaw, bylo mozolne zestawianie formy krzyza z czterech
L-ksztaltnych cwiartek. Tu trudnosc jaka postawil przed soba artysta polegala na
tym, ze konstrukcja musiala stanac w pionie i utrzymac statyke tylko z pomoca
naturalnych sil równowazenia napiecia sil ciazenia wlasciwego przedmiotom na
Ziemi. Wspóldzialanie z tego typu naturalnymi silami jest strategia typowa dla
Baldygi.
Dla Baldygi
performance jest forma konceptualnej rzezby z komponentem ludzkim, wlaczajacym
artyste w jej strukture - podobna formule przyjal Brian
Patterson,
który zaczal od najlepszej formy Fluxusowej (wchodzil na drabine "opierajac" ja
o pusta przestrzen, co skonczylo sie upadkiem). Nastepnie rozegral bardzo
wizualna gre z krzeslami, przeslaniajac ich siedzenia tasma klejaca w róznych
kolorach i finalnie zawieszajac je na czterech scianach sali. Po drodze zjadl
symboliczny posilek (zobacz fotki).
Polityczny (jak
niemal zawsze) byl Przemyslaw Kwiek, choc jego performance
(appearence) byl tym razem mniej przekonujacy. Spektakularna byla musztra do
wtóru wybuchajacych petard, w pozach jak Statua Wolnosci, z "koloratkami naglej,
zlej smierci" na szyjach (czyli paskami papieru z przecieciem zaznaczonym
czerwona farba, jak poderzniete gardla). Natomiast sam artysta pozostal milczacy
eksponujac sie przed obiektywem aparatu i czytajacy w milczeniu pismo do
Ministra Kultury. Politycznosc Kwieka zawsze jest zwiazana z uprawianiem przez
niego sztuki. Dlatego nie musi podawac dalszych uzasadnien na poparcie swojej
krytyki polityki kulturalnej panstwa wobec sztuki i artystów i jego zadan wobec
instytucji - on sam jest przykladem.
Jednakze - w
kategorii radykalizmu spolecznego i politycznego oraz radykalizmu budowania
formy krytycznej - najostrzejszy byl performance grupy Sedzia Glówny (Karolina Wiktor
Aleksandra Kubiak).
Kazdy ich performance to kolejny rozdzial. To byl "Rozdzial XXX". Tak artystki
pisza swoja ksiege, rozdzialy w/o swoim zyciu w sztuce. "Rozdzial XXX" bedzie
nalezal do najciekawszych, moze nawet to punkt zwrotny akcji tej powiesci. Po
tym co stalo sie w Piotrkowie nie bedzie juz tak samo. W performance trudno
bedzie komukolwiek konkurowac z nimi w kategorii ryzyka. Ryzyka bioracego sie
nie tyle z pobudek osobistych i skierowanego w strone wlasnej osoby (jak akty
autoagresji), ale wynikajacego ze stawiania zagadnien, wlasnie
spoleczno-politycznych, które maja byc zilustrowane, wykonane srodkami sztuki
performance. Projekt byl taki: w miejscu publicznym (artystki wybraly w
Piotrkowie pub Eden) odbywa sie konkurs (tu polegal on na grze w darts), rodzaj
parodii telewizyjnego reality show, w którym glówna nagroda sa one same. W
czasie gdy mezczyzni (glównie), ale i kobiety, graja o grupe Sedzia Glówny,
artystki prezentuja sie ponetnie na stole bilardowym (gdzie wygladaja jak dosc
typowy obrazek z meskiej wyobrazni erotycznej). Zwyciezca mial do dyspozycji
grupe Sedzia Glówny na nastepne 12 godzin. Wzajemne relacje okreslala
szczególowo umowa cywilno-prawna podpisywana miedzy grupa a zwyciezca (patrz
tekst umowy w miejscu relacji fotograficznej z programu w piatek 13 maja). W tym
momencie zaczyna sie wlasciwy performance. Performance wykorzystywal kulturowa
formule "rywalizacji o kobiete", która moze rozgrywac sie w bezpiecznym studio
telewizyjnym, jako popularny program rozrywkowy, ale i rozgrywa sie na co dzien
w domu i na ulicach. Jest ona mocno utrwalona w naszej kulturze i
spoleczenstwie, a przez prawice jest pielegnowana jako czesc spuscizny
narodowej, ba, dowodzi sie, ze to fundament cywilizacji chrzescijanskiej.
Antropolog czy historyk kultury móglby wskazac przyklady dowodzace jak
archaiczna jest to formula, a zarazem jak trwala, wpisana gleboko w mechanizmy
kulturowe i psychobiologiczne rzadzace budowa cywilizacji przez czlowieka. W
nowoczesnym spoleczenstwie akcent w tej rywalizacji przesuwa sie z
rywalizujacych mezczyzn na wolny wybór kobiety. Jednak w Polsce popularne
programy utrwalaja istniejace wciaz przesady kulturowe o rywalizacji samców o
wzgledy samicy (samic). Utrwala je takze prawica, która nienawidzi wolnosci
kobiety w jakiejkolwiek postaci, a "prorodzinnosc" oznacza promocje agresywnego
seksizmu przyznajacego mezczyznie role pana i wladcy (panstwo ma wspierac ten
model, glosza prawicowe programy polityczne). Wersja owej "prorodzinnosci" sa
"poglady" na meskosc i "sprawy kobiet" kultywowane przez dresiarzy, skinów i
chuliganów stadionowych (najwierniejszych zreszta wyborców prawicy), bedace
tylko uproszczona forma pogladów "elit" bredzacych o tzw. "wartosciach".
Prawicowa promocja meskiej kultury podtrzymuje kulture agresji, przemocy,
chamstwa i faszyzmu. Performance byl wielkim dzialaniem demaskatorskim i w tym
ujawnil sie jego radykalizm i ryzyko. Wiaze sie ono z dzialaniem w przestrzeni
publicznej, ale tez tylko takie dzialanie moze przyniesc obiecujace rezultaty.
Grupa postawila przed soba wielkie zadanie artystyczne i uniosla do konca jego
konsekwencje. Dzieki temu mamy we wspólczesnej sztuce polskiej przyklad sztuki
radykalnej. Po konkursie, gdy zwyciezca szykowal sie do podpisania umowy, doszlo
do brutalnej bójki, sprowokowanej przez przegranego. Najpierw byly slowa i
przepychanki, ale w pewnym momencie do baru wpadla grupa kilku kolegów
przegranego i to byla po prostu bandycka napasc. Wszystko trwalo zaledwie
chwile. Barmanka nie zdazyla skonczyc skladac doniesienia na policje. Totalna
dewastacja, krew, wywrócone meble, Karolina z rozwalona reka, bo próbowala
powstrzymac jednego z napastników przed zakatowaniem zwyciescy kijem bilardowym.
Policja przyjechala po pól godzinie. Bylo juz posprzatane. Dwa wiadra tluczonego
szkla. Zapomnij o policji. Nie ma w tym kraju czegos takiego jak policja
chroniaca zwyklego obywatela w zwyklym zyciu. Obywatel moze robic glupie rzeczy,
jak performance, ale jego zycie powinno byc mimo to chronione. Chronione jest
zycie nienarodzone - potem juz nie trzeba. Taka ideologia rzadzi. Male
pomieszczenie pubu wypelnial szok i przerazenie. Tym rózni sie bójka filmowa do
prawdziwej - najgorszy jej obraz jest co najwyzej interesujacy, ale nigdy nie
zostawia w nas uczucia strachu i roztrzesienia. Performance sie skonczyl, a
wlasciwie nie zaczal. Zwyciezca pojechal leczyc rany. Mimo, ze koncepcja
poniosla fiasko, to sztuka odniosla sukces, gdyz pokazala moc subwertywnego
oddzialywania, zdolnosc penetracji spoleczenstwa, docierania i ujawniania
mechanizmów w nim funkcjonujacych, a na co dzien ukrytych. Pokazala jak
prawicowo-katolicka ideologia polityczna ma wplyw na nasze zycie praktyczne, na
myslenie i zachowania ludzi. Performance grupy Sedzia Glówny to gigantyczne
oskarzenie tej ideologii. Forma artystyczna zadzialala jak eksperyment "naukowy"
na zywym organizmie spolecznym, z którego mozna wyinterpretowac jeszcze wiele
wniosków i zapewne bedzie sie do niego wracac w debatach.
Forma niektórych
performance sluzy ujawnieniom prywatnosci. Wiktor
Petrov dedykowal swój
performance rodzicom, Ryszard Piegza choremu
koledze.
Ewa
Swidzinska
dedykowala performance sobie i innym kobietom, które potrafia to zrozumiec.
Forma jej performance byla skonstruowana na zasadzie przechodzenia przez stadia,
etapy; to jakby performance drogi w czasie. Artystka przechodzila wzdluz sali,
przed rzedem okien, zatrzymujac sie przy nich by zdjac z siebie kolejne warstwy
ubrania, poczynajac do najbardziej zewnetrznego, grubego zimowego plaszcza,
najmocniej izolujacego cialo od otoczenia. Gdy stanela przed ostatnim oknem,
tylem do widzów, byla juz naga i wtedy okazalo sie, ze jej plecy pokrywa rysunek
drzewa. Rysunek zostal zdarty, zdrapany, a owo ostatnie okno odsloniete i
otwarte zdecydowanym ruchem. Nastepnie, wciaz poruszajac sie tylem do widzów,
przesuwajac sie tuz przy scianie opuscila sale. Pomijam tu interpretacje
symboliki drzewa, skupiajac sie w tych opisach na analizie formy. A ta w
interesujacy sposób prowadzi od ubioru, zamkniecia, do nagosci, otwarcia i
odsloniecia tego co ukryte.
Deniz
Aygun siegnela po
tradycyjnie przypisany kobiecie rekwizyt (i repertuar) - miotle i czynnosc
zamiatania. Zamiatala szklane kulki, wysypywane obficie z wiadra do
przygotowanego na podlodze toru obiegajacego sale. Tam czynnosc zamiatania
zmienila w gre prowadzona kulkami. Akcja przebiegala coraz gwaltowniej, az do
zmeczenia. Dwa ostatnio opisane performance maja forme fresku - jednego
zdarzenia przebiegajacego linearnie, narracji rozpisanej na kolejne epizody. Oba
siegaja po zasoby wewnetrzne kobiecosci, czyniac ja materialem
performance.
Juz ten krótki
przeglad performance tylko z jednych Interakcji dowodzi, ze Akademia Sztuk
Innych mialaby sie czym zajmowac. Materialu jest dosc. Taka placówka studiów nad
performance moglaby prowadzic na tym materiale badania porównawcze, analizy
formalne, studia historyczne, czy hermeneutyczne nad interpretacjami tresci
performance.
Lukasz
Guzek